Nigdy nie wiesz co na Ciebie czeka w skrzynce pocztowej. Jakie listy? Kto napisał? Tak samo jest w życiu, kiedy rano się budzisz, nie wiesz jeszcze co będzie się działo i jak przebiegnie cały dzień. Tak też jest z moją chorobą nowotworową, z minuty na minutę każdy plan może się zmienić . Zakładając bloga moim głównym celem było opisanie ważnych chwil, jakie przeżywam, wiele osób to ciekawi i chcieliby wiedzieć jak najwięcej, co się ze mną dzieje, piszę to dla nich! Stąd nazwa POST FOR FRIENDS.
czwartek, 29 stycznia 2015
Guests
Wiem, że ten post był wyczekany, ponieważ dość długo nie pisałam za co bardzo przepraszam, ale tyle było chwil, dni podczas, których zapomina się o wszystkim… Jednymi z tych momentów były odwiedziny moich przyjaciół na, których bardzo czekałam (no może nie wszystkich z początku przyjęłam z otwartymi rękami, ale o tym za raz się sami przekonacie). W sobotę rano, kiedy weszłam do łazienki wykąpać się w wannie czekał na mnie mój pierwszy gość, pająk. Kiedy go zobaczyłam zapiszczałam, ale tylko na sekundę, bo zaraz zniknął, lecz ten owad nie był tak straszny, jak kolejny odwiedzający mnie zwierzak. Otóż, gdy schodziłam na dół zjeść śniadanie mama zawoła mnie, abym podeszła do kuchni. Grzecznie przyszłam, a wtedy mama powiedziała zamyślonym, a jednocześnie trochę przestraszonym głosem ,,Maju, coś mi tu nie pasuje, wczoraj zmieniałam worek na śmieci, a dzisiaj jest już cały poszarpany. Czyżbym źle go założyła…". Zbliżyłam się, aby zobaczyć w jakim stanie jest kosz, kiedy nagle mama piszczy i odskakuje na bok. Oczywiście ja również krzyczę i biegnę na górę zupełnie zdezorientowana, ale jak mama się przestraszyła i skacze po pokoju, to ja za nią i chyba narobiłam dużo więcej afery, ale cóż. Po około piętnastu minutach usłyszałam kroki na schodach, więc zapłakana wyjrzałam spod kołdry, to mama, która potem mi wyjaśniła, że powodem naszej paniki była mała, szara myszka. Gdy się już uspokoiłam nazwałam moją tymczasową współlokatorkę Baśka, ponieważ taki ,,stworek" z imieniem jest dużo mniej straszny. Moja ,,złota rączka" lub ,,super mama" przy zakładaniu pułapek sama się w nie złapała, ale w końcu akcję zakończyła sukcesem i mogłyśmy się zająć się przyjmowaniem naszego prawdziwego goście, który mógł zjawić się lada chwila. Zaczęło się więc pieczenie placka śliwkowego, sprzątanie, wietrzenie, a no właśnie wietrzenie. Raz zrobiłyśmy naprawdę długie zupełnie przez przypadek , ale w sumie to na dobre by wyszło, ponieważ myślałyśmy, że może mysz uciekła i nie musiałybyśmy jej łapać, lecz niestety, nie udało się i szkodnik złapał się dopiero w nocy. Wróćmy jednak do wizyty, na którą zaprosiłyśmy moją wychowawczynię z klas młodszych. Spędziłam z nią ponad dwie wspaniałe, pełne radości i ciepła godziny, za które niezmiernie dziękuję i bardzo bym chciała się spotkać jeszcze raz. Następny dzień zapowiadał się również cudownie, ponieważ miał być spędzony z moją przyjaciółką, a na dodatek pogoda była cudowna, choć trochę wietrzna. Korzystając z tej okazji z Basią wyszłyśmy do ogrodu, grałyśmy w Badmintona, a następnie nakręciłyśmy film, który mam nadzieję kiedyś uda mi się go pokazać. Umówiłyśmy się na następny dzień, który pod względem pogodowym również był fantastyczny, bo spadł śnieg. Ubrałyśmy się więc w kombinezony i już miałyśmy wyjść, kiedy okazało się, że ten śliczny, biały puch zdążył już stopnieć, ale i na to miałyśmy radę. Usiadłyśmy pod kocami pijąc gorącą herbatkę i czytając na zmianę książki, co obydwie uwielbiamy robić, ponieważ wtedy świat staje, zmęczony tempem miasta.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo dużo tych gości
OdpowiedzUsuńMaju Wspaniała! Dziękujemy za Twoje pyszne opowiadanie(placuszek też pewnie był pyszny).
OdpowiedzUsuńPrzydałby się Wam Nadzorca,mysi profesjonalista...
Maju,Twoją miłość do książek widzimy w Twojej interesującej narracji.
.Kochanie,wielu ciekawych książek i miłych gości życzymy!
życzymy!
Podłączam się do wypowiedzi całym sercem :) Nadzorca byłby w sam raz!
UsuńA badminton w styczniu - tego jeszcze nie było :D
Z tym badmintonem to było dużo zabawy!
UsuńAha! Widzę zmianę wystroju na blogu :) kojarzy mi się z kolorami przedwiośnia :)
OdpowiedzUsuńMhmmm….. :)
UsuńOczywiście, że placek był bardzo smaczny.Genialny!!! Mam obiecany przepis :-) Mogę się podzielić :-) ?Co do wizyty - to ja tez Ci Maju za nią dziękuję. Było cudownie.I oczywiście, że się spotkamy. Czekam na zaproszenie ale najpierw Ty czekaj na listonosza :-)
OdpowiedzUsuńMocne uściski:-)
Kartka była prześliczna, bardzo dziękuję!
UsuńCieszymy sie bardzo ze jestes juz w domu takich szarych gości u nas na wsie wielu ale radzimy sobie , ale zdażyło sie ze wpadła żabki i zaskroniec dobrze ze wiemy co u Ciebie calusy od całej rodziny Łosiow dla Ciebie i Mamusi Taty i Jasia
OdpowiedzUsuńOj przydalby Ci sie ten piekny kotek ze szpitalnego okna, ten z pewnoscia dalby sobie rade z Baska.
OdpowiedzUsuńKochana Majeczko na nieproszonych mysich gości najlepsze są Kociaki, a w szczególności Kotki, bo Kocury leniwe są z natury. W naszej naturze jest skakać po meblach jak zobaczymy szaraczka. Zastanawiałam się dlaczego tak boję się myszy i doszłam do wniosku, że to z powodu ich prędkości, ja ich po prostu nie ogarniam:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam historię z myszką. Pewnie chciała na chwilę się ogrzać, a może podwędzić coś z kuchni :) Nie ma co się bać maleństwa.
OdpowiedzUsuńAle się Majeczko uśmiałam:) A Ty wiesz, że ja mam taką łapkę, że myszka wchodzi i ja ja wypuszczam na dwór. z pająkami gorzej - bo wtedy krzyczę i uciekam:)
OdpowiedzUsuń