poniedziałek, 30 marca 2015

Halo, halo...

"Halo? Maja? Nie mogę dodzwonić się do Ciebie. Zdrowiej szybko, bo chcę Cię zobaczyć na planie naszej następnej reklamy Eurobanku :) Całuję Cię mocno. " Taki list dostałam od zapewne znanego Wam Piotra Adamczyka dla mnie, (jeszcze) :) mało znanej Mai. Jest wiadomość, to i odpowiedź powinna być, więc oto ona:
"Halo? Panie Piotrze? Bardzo mi miło z Panem konwersować, dlatego czym prędzej odpisuję! Cieszę się również z danej propozycji, którą oczywiście przyjmuję :) Już nie mogę się doczekać spotkania! W każdym zdaniu się raduję, co sprawia, że są takie pospolite, więc, żeby nie było nudno to chciałabym zaprosić Pana (jeżeli to możliwe) na lody lub inne słodkości :) Słyszałam, że ma Pan restaurację "Stary Dom" w Warszawie. (Mama kiedyś w niej była). Ale ze mnie chodząca reklama :) Jeszcze raz dziękuję, za zdjęcie!
Pozdrawiam
Maja Suchanek

P.S.
Znam Pana nie tylko z filmów i reklam, ale także z audiobooka. Przeczytał Pan powieść Carla Collodi "Pinokio". Teraz jednak oficjalnie kończę i czekam na odpowiedź w komentarzach :)


sobota, 21 marca 2015

Mój MAJAton


Już 25 kwietnia tego roku odbędzie się impreza charytatywna specjalnie dla mnie! Podczas tego wielkiego wydarzenia zebrani będą tańczyć Zumbę na wielkiej sali wrocławskiego AWF-u oświetlonej kolorowymi reflektorami. Zajęcia poprowadzi 10 zawodowych instruktorów. 
Głównym celem jest zebranie pieniędzy na moje leczenie, lecz najważniejsze jest Wasze zaangażowanie i dobry humor oraz zabawa, która będzie na pewno fantastyczna. Organizatorami jest Pani Gosia Bukowska, Monika Kulej oraz wiele, wiele osób, których nie znam. Wszystkim jednak dziękuję z całego serca, za pomysłowość i chęć dzielenia się ze mną dobrą energią. Zapraszam! Szczegóły zapisów na Facebook-u

niedziela, 15 marca 2015

Do domciu!

Jeszcze tylko jutro i do domciu! Dokładniej mówiąc to niedługo kończę już szósty cykl chemioterapii, a następnie operacja i ciąg dalszy leczenia. Może radioterapia lub kolejne chemie, może autoprzeszczep… Nic nie wiadomo, nawet terminu wycięcia guza nie znamy, ale to nic, bo nauczyliśmy się tego, planujemy tylko w zakresie kilku dni, tygodnia. Nie można ustalić, czy obliczyć, kiedy mam na przykład spadek wyników. Wszystko jest wielką niewiadomą, ale to dobrze, ponieważ najważniejsze jest to co się dziej teraz, a nie to co potem. A w tym momencie, dobrze się czuję (choć muszę przyznać, że nie jest łatwo), humor mi dopisuję, ponieważ tata spędził ze mną ten pobyt i dodał mi sił na przykład na pisanie… No właśnie, piszę, ale trochę nieskładnie, przepraszam, lecz to przez zmęczenie i nagłą zmianę pogody, ból głowy i tak dalej. Trochę ponury ten post, ciągle tylko o zmartwieniach i dolegliwościach, naprawdę jednak jest super :) Mam pokój tak zwany "luksusowy", ponieważ z łazienką, także daję radę i idę dalej.


To moja mała, ale bardzo energiczna Kornelcia :) 
 koleżanka, z którą oglądamy bajki, śmiejemy się…




czwartek, 12 marca 2015

Pierwszy od listopada

W miniony weekend po raz pierwszy od listopada wyjechałam poza szpital i dom. Było to dla mnie wielkie wydarzenie, ponieważ do tej pory nie byłam nawet w sklepie spożywczym, a teraz spędziłam dwa wspaniałe dni w Dziwiszowie (miasteczko w okolicach Jeleniej Góry). Gdzie koleżanka rodziców, Ciocia Renata ma ośrodek agroturystyczny. Podczas wypoczynku towarzyszyli mi rodzice, brat i Basia (chodzi ze mną do szkoły). Jak widzicie było fantastycznie, a żeby było jeszcze lepiej to pogoda była tak śliczna i ciepła, że biegałyśmy po dworze w samych koszulkach. Słoneczko przygrzewało, więc temperatura była bardzo wysoka, szczególnie iż mamy marzec, było dwadzieścia stopni. Wszystko nam sprzyjało, atrakcje również, gdyż na przykład w sobotę odbyły się podchody, potem rozpaliliśmy niesamowite ognisko pod baldachimem tysiąca, błyszczących gwiazd. Odczytaliśmy z nich: wagę, mały i duży wóz, ale również zobaczyliśmy gwiazdę polarną. Następny dzień był krótszy, ponieważ już wyjeżdżaliśmy, lecz wykorzystaliśmy go, jak tylko się dało. Po śniadaniu, które było szczególne, gdyż przygotowane przez Jasia specjalnie na dzień kobiet poszliśmy na dwu godzinny spacer po górach, polach i lasach. Głównym celem tej wyprawy było odszukanie pomnika przyrody, wielkiego dębu. W tych okolicach są jeszcze takie dwa "dzieła" natury, znajdują się na terenie Siedliska Arte (nazwa Cioci pensjonatu). A jeżeli mowa o Siedlisku, to jego starą nazwą był Koniador, który przyznam szczerze bardziej mi się podobał, ale nowe "imię" też jest ładne. A wy jak sądzicie, może ktoś odwiedzi to miejsce, ja byłam już wiele razy, a ze mną paru czytelników :) Teraz jak czytam, co piszę, to jestem żywą reklamą, a więc żeby ciągnąć ten wątek, to jeszcze dodam adres strony internetowej Siedliska Arte. W ten sposób kończę posta i do zobaczenia, będę nadrabiać zaległości w blogowaniu, więc śledźcie, gdyż niebawem ukaże się nowy materiał do czytania :)











niedziela, 1 marca 2015

Start lessons

Tyle piszę o reklamach, tworzę nowe tła, a zapomniałam powiedzieć, że "wróciłam do szkoły". Oczywiście, do niej nie chodzę, ani nie przebywam w klasie, ale zaczęłam lekcje indywidualne i to od jakiś już 3-4 tygodni. Taka forma nauki jest fantastyczna, no i choć trochę przypomina mi o dawnym uczeniu się z moimi przyjaciółmi. Poza tym nauczyciele wydają się zupełnie inni, nie milsi, bo moi byli już tacy od początku, ale hmmm trudno to określić… chyba wydaję mi się, że ta "zmiana" jest dlatego, że mogę się o wszystko zapytać i dostanę długą odpowiedź, ponieważ jestem tylko jedna i nauczyciel mi poświęca całą uwagę. Kolejnym plusem jest to, że przebywam i przyswajam wiedzę się w domu, lecz jak zawsze są też minusy. Największym jest brak przyjaciół, gwaru na korytarzach, długich rozmów z koleżankami… mogłabym wymieniać i wymieniać, ale mówiąc wprost brakuje mi "życia" szkolnego. Jednak mam nadzieję, że uda mi się jeszcze przed operacją spotkać z klasą.